Są takie zapachy i smaki, które potrafią w jednej chwili przenieść nas w czasie. Dla mnie jednym z najsilniejszych wehikułów czasu jest aromat świeżo upieczonych jagodzianek. To kwintesencja lata, wspomnienie wakacji na wsi, fioletowych od soku palców i tej nieopisanej radości, gdy z piekarnika wyjeżdżała blacha pełna puszystych, złotych bułeczek.
Pamiętam, jak z wypiekami na twarzy podglądałem mamę, która z niezwykłą precyzją i spokojem zagniatała ciasto drożdżowe. Wydawało mi się to wtedy czarną magią – jak z garści mąki, odrobiny drożdży i ciepłego mleka powstawało coś tak miękkiego i sprężystego. Dziś, kiedy sam jestem tatą, staram się odtworzyć tę magię we własnej kuchni, dodając własne sztuczki, które sprawiają, że jagodzianki wychodzą jeszcze bardziej soczyste.
Sekret tkwi w idealnie puszystym, maślanym cieście, które otula obłędnie hojne nadzienie z leśnych jagód. Wszystkie składniki współgrają ze sobą – budyń, mąka ziemniaczana, jagody – tworząc wypiek, który nie ma sobie równych. No i ta kruszonka! Chrupiąca, słodka, maślana – idealne zwieńczenie całości. Przygotowanie ich to rytuał, który wypełnia cały dom zapachem szczęścia. To coś więcej niż deser. To kawałek lata, którym mogę podzielić się z moimi najbliższymi.